piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 4

26 grudnia, godz 14.00 . właśnie podjechałam pod dom w Katowicach. wchodzę do domu, pakuję jeszcze kosmetyczkę,ciepłe swetry, bluzę i jeszcze takie małe drobiazgi. Czekam z niecierpliwością na Klarę i Ankę. Kwadrans później wchodzi Anka cała uśmiechnięta- ta radość wynika pewnie  z naszego wyjazdu, który miał być świetną przygodą. no ja nie mogę powiedzieć, że jestem w pełni szczęśliwa, będzie mi chyba brakować jednej osoby. pocieszam się faktem, że to tylko 7 dni! :) 5 minut później zdyszana Klara wbiega do domu.
- Jeeeeeeeeeeestem, sorry za spóźnienie, ale straszne korki były- wysapała Klara
- Gotowe?-spytałam
Jeszcze się pytasz- odpowiedziały jednocześnie.
- a zapomniałam Wam powiedzieć,że jedziemy same we trójkę
- dlaczego? A co z Alanem ?
- niestety musiał lecieć w tygodniową delegacje do Barcelony- powiedziałam to trochę ze smutniejszą miną.
- Mania, nie smuć się, to będzie naprawdę cuuudowny tydzień, tak szybko go nie zapomnisz! ja Ci to obiecuję- przytuliła mnie Anka.
- a tak na marginesie ten Alan to trochę dziwny- wypaliła Klara
-Klaara. zatkaj się. powiedziała Anka przewróciwszy oczami. - gotowe na babską podróż?
- wszystko macie? narty i te duperele?
- no oczywiście.
piętnaście minut później pakowałyśmy się do samochodu jako, że jechałyśmy moim samochodem, to ja prowadziłam do Zakopanego.po trzech godzinach dotarłyśmy bezpiecznie do centrum Zakopanego, gdzie miałyśmy wynajęty prześliczny w góralskim stylu domek. Był przepiękny. Miał 3 sypialnie, salon, kuchnię, łazienkę i kominek. nie wiem jak poradzimy sobie z jedną łazienką, ale kto da rade jak nie my, w końcu nie pierwszy raz musimy ją dzielić. Z grubsza każda się rozpakowała, po 19 postanowiłyśmy pójść na kolację i trochę pozwiedzać to przepiękne miejsce. Z domkiem trafiłyśmy idealnie, wszędzie miałyśmy można powiedzieć blisko m. in  sklepy, restauracje, bary, dyskoteki, różne hotele, gdzie zatrzymywali się naprawdę nieźli przystojniacy. Maniaa. masz Alana. wracaj na ziemię. ha. ale go tu nie ma- wykrzykuje moja podświadomość. Zakopane jest naprawdę piękne, ale z każdym moim przyjazdem to miejsce wydaję się bardziej wyjątkowe. hmm. ciekawe dlaczego tak myśle? czy coś się tu wydarzy? Około 22 wróciłyśmy do domu, otworzyłyśmy jeszcze wino i trochę  poplotkowałyśmy, lecz zaczynało być juz po północy położylyśmy się spać. Nię mogę sie doczekać jutra, nie mogę się doczekać  kiedy wezmę deskę i pójdę na stok. od dawna mam na to ohotę tak dawno nie jezdziłam, a wszystko przez moje cholerne kolano..kiedyś w liceum grałam w piłkę ręczną, lecz nabawiłam się poważnej kontuzji i musiałam się pożeganć z jedną z moich pasji. ale teraz kolano jest prawie zdrowe! budzik zadzwonił równo o 8 rano., a ze dziewczyny tak słodko spały nie chciałam ich budzić ubrałam się i  poszłam do sklepu, moze oddalonego od naszego domku o 400m. W głowie rozmyślałam co tu zrobić na śniadanie.. wiem, naleśniki..mmmm. pyyyyyyycha. dziewczyny je uwielbiają.  Do koszyka wkładałam wszystkie potrzebne prokuty do zrobienia naleśniaków, do tego nutelle i swieże owoce na koktajl. Gdy szłam między regałami wydawało mi się, że widzę siatkarza, czekajcie jak on miał Kubik? Kubiak? a nie ważne jakoś tak,  ale nie to nie mógł być on, gdzie on tutaj, to siatkarz, wiec pewnie ma mecze, albo treningi lub coś w tym stylu. Jak niby nigdy nic wróciłam do swoich czynności dokupiłam jeszcze soki, jakieś słodycze i wino na wieczór, zapłaciłam i udałam sie do domu. Oczywiście te jeszcze sobie w najlepsze spały. Zabrałam się za robienie naleśników i zaparzenie kawy. Naleśniki były już prawie gotowe, gdy usłyszałam jak ktoś biegnie ze schodów.Nagle za ściany wyłoniły się dwie zaspane główki:
-Maaaaaaaania? co tak pięknie pachnie?
- Naleśniczki. Podane do stołu. smacznego
- jejuu, Mania jesteś cudowna, najukochańsza, kochamy cię- obdarowywały  mnie każda buziakiem w policzek
- taaaaaaak, wiem wszyscy mi to mówią a teraz do jedzenia, bo zaraz będa zimne.
Po śniadaniu posprzątałyśmy domek i o 11 ruszyłyśmy na stok. Na stoku oczywiście pełno ludzi,zaczynając wyliczać od może 3 latków do staruszków . Oh, tak byłam w swoim żywiole. Uwielbiałam to. niestety sama jeździłam. Klara i Anka nie doganiały mnie :( około 14 wybrałyśmy się na obiad, byłyśmy bardzo,a le to bardzo głodne. Przy takim tępie to szybko zgubie te kilogramy,które przybyłam po świętach. ufffffff, to mnie bardzo cieszyło, nie powiem, ze nie. po obiedzie znowu wróciłyśmy na stok. Zostałam znowu sama, ale z jednej strony to dobrze, bo mogłam pobyć  ze sobą sam na sam, przemyśleć moje życie, pomyśleć o Alanie, czy to jest- będzie coś poważnego. sama nie wiem co do niego czuje. wiem, że jak na razie nie jest to miłość, o której jest mowa w filmie. i nie wiem, czy będzie miłością, mimo tego, że czuje się dobrze w jego towarzystwie.brakuje mi w nim czegoś, ale nie wiem czego... Nagle ktoś zakłuwa mój spokój, moje przemyślenia.
- AAAAAAAAAA.. uważąj. nie zdążyłam się obrócić, zobaczyć kto tak krzyczy, bo od razu wylądowałam na pupie, a na mnie jakiś mężczyzna...
- matko, nic pani nie jest? wszystko w porządku? jedziemy do szpitala- wyliczał zdenerwowany mężczyzna. w mojej głowie tylko słyszę co drugie słowo. Maniaa. otrząśnij się. Jaki on słodki, jakie ma piękne oczy, chyba najpiękniejsze jakie dotąd widziałam. a usta, pełne o malinowym kolorze. Maaania, kurna- krzyczy moja podświadomość, ogarnij się. co Ty wyprawiasz, od przyjazdu do Katowic Cię nie poznaje.
-yy.. nie wszystko w porządku, tylko czy mógłby pan ze mnie zejść, bo czuje pana ciężar na sobie- powiedziałam, po czym uśmiechnęłąm się pokazując prawie wszystkie zęby.
- przepraszam, z tego wszystkiego zapomniałem, ze leże na pani, nie powiem, ze nie, ale jest mi tu bardzo wygodnie, aż szkoda się stąd ruszać.. - odpowiedział nieznajomy. czekajcie, czekajcie, czy on ze mną flirtuje. o mamo te ciacho, które właśnie na mnie leży. aaaaaaaaaaaaa.. wstał po czym podał mi rękę.
-naprawdę nic Ci nie jest?
- nie, naprawdę
- powinniśmy jechać do szpitala. chodź zawiozę Cię. a później kawa? taka rekompensata za wyrządzoną Ci krzywdę?
- czy ja wiem, czy taka krzywd mi się stała?
zeszliśmy ze stoku i pojechaliśmy prosto do szpitala. czekajcie, czekajcie, ja go chyba skądś znam.. to jest...




--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oddaje wam 3 rozdział. Myślę, ze podzielicie się ze mną swoim zdanie na ten temat, co? Bardzo Was proszę, jeśli ktoś czyta te opowiadanie to zostawcie negatywny, bądź co bardziej mnie ucieszy pozytywny komentarz. dzięki temu będę mogła coś zmienić co wam się nie podoba :)
 życzę Wam udanego weekendu

dołączam wam jedną z moich ulubionych piosenek
http://www.youtube.com/watch?v=XPpTgCho5ZA

pozdrawiam, Pola :)

2 komentarze:

  1. Coraz ciekawiej. Mam przeczucie, że tym "kimś" jest Kubiak.

    Pozdrawiam, no_princess :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No nooo, zaczyna się coś dziać :)
    Może to i nawet lepiej, że Alan nie pojechał. Przynajmniej może spokojnie poznać 'tajemnicze nieznajome' ciacho ;> haha, wiem, jestem wredna co do Alana, ale coś czuję, że nie będzie fair :)
    Też myślę, że chodzi o Kubiego ;>
    Ale czekam na kontynuację! :)

    Ja ze swojej strony zapraszam do siebie na kolejny, nowy rozdział :)
    Pozdrawiam,
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń