poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 10

Od tego „feralnego” zajścia z Alanem minęły już 3 tygodnie. Mamy wtorek 9 lutego. Sesja zaliczona, na uczelni mamy luz, po prostu żyć nie umierać. Alan obiecywał, ze będzie walczył, nie kłamał... codziennie dostaję sms-y, w których zapewnia mnie o swoich uczuciach, obiecuje w nich , że się zmieni, że już nigdy tak nie postąpi. Tak, tak, srutu tutu. Ludzie się nie zmieniają! Codziennie pod drzwiami leży bukiet róż. Robi się to już trochę nudne, chce żeby odczepił się ode mnie raz na zawsze. Czy on nie rozumie, ze nie będę potrafiła mu dać szczęścia-miłości, że po protu nie chce! 

Właśnie leże na kanapie w salonie przed telewizorem, gdy dzwoni do mnie mama.
- Mańka, czemu się nie odzywasz? -spytała z troską
- Nie miałam czasu, sesje i te sprawy, ale teraz już wszystko okej, sesja zdana, trochę luzu, więc się zmieni.
- Maniuś..?
- mamo, coś się stało?
-Nie, nie, broń boże. W sumie to mamy z ojcem do Ciebie ogromną prośbę, mówiłaś, ze masz więcej luzu na uczelni i w ogóle. Z ojcem planujemy wyjazd z okazji jego 50-tych urodzin do Turcji i jest problem, bo nie mamy gdzie zostawić Kacpra na pięć dni, a wiesz, że samego go z Julą nie zostawię.. dlatego ona jedzie do Cioci Ani, a Kacper no...
-  mamo, kiedy mam po niego przyjechać?
-Zgadzasz się, o jezu, jak się cieszę, pamiętaj wynagrodzimy Ci to. W piątek rano mamy samolot. Więc w czwartek będzie dobrze .Z racji tego że mamy wtorek 9 lutego, a po Kacpra miałam jechać 12 to może jakieś „przerwa u rodziców”
- mamo, a mogę przyjechać jutro? I bym została na te dwa dni?
- Jeszcze się pytasz, pewnie, zrobisz nam ogromną przyjemność.

Pożegnałam się z rodzicielką. Zbliżała się 18.00 udałam się do swojego pokoju, aby spakować się , bo miałam zamiar obejrzeć jeszcze film „ Och, życie” Nim skończyłam pakowanie wybiła 19.30. Rozsiadam się na kanapie, w tym czasie jak burza do mieszkania wparowała Anka. Cała szczęśliwa, uśmiech od ucha do ucha.
-  Maaaaaaaaania!
- A Ci co się stało?
- Zibi... ja... AAAAAAAAaaaa. Jesteśmy razem, od dzisiaj...
- żartujesz? Gratuluję, wstałam z kanapy i podeszłam do niej by ją uściskać.
 - Jestem taka szczęślia, nigdy mi na nikim tak nie zależało jak na nim. Chciałam coś powiedzieć, ale przerwał nam jej telefon, nie musiałam zgadywać kto dzwoni.. oczywiście to Zibi.
 
Anka
Umówiłam się z Zibim. Dzień jak dzień. Poszliśmy do kina, zdziwiłam się,ponieważ to on dzisiaj wybierał film, poszliśmy na komedię romantyczną. Z dnia na dzień coraz bardziej mnie zaciekawiał swoją osobą, był osobą którą pragnę poznawać na nowo każdego dnia. W trakcie seansu chwytał mnie za ręce, całował, byłam w siódmym niebie, chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Lecz jak zawsze wszystko co dobre kiedyś się kończy. Seans się skończył ;( ale to nie było koniec niespodzianek. Zibi zaprosił mnie na pizze. Gdy byliśmy już na miejscu, siedzieliśmy i jedliśmy chyba najlepszą pizze w mieście. Przysiadł się koło mnie, chwycił mnie za ręce

- Aniu, kurna, ale mnie wzięło. Aniu, chce byś wiedziała, że od sylwestra stałaś się najważniejszą osobą w moim życiu. Cóż tu wiele mówić, zakochałem się, zakochałem się w Tobie, w tej ślicznej blondynce o niebieskich oczach! Kocham Cię, czy uczynisz mi ten zaszczyt i będziesz moją dziewczyną, a w przyszłości Panią Bartman?
-  T..ta..taaak! Po czym wpiłam się w jego usta! Był to zdecydowanie najlepszy dzień w moim życiu. Jezu, ja go naprawdę kocham! Niestety musiałam już wracać do domu, jutro uczelnia... jak ja nienawidzę tam chodzić, pragnę tylko by to się już skończyło. Naładowana pozytywną energią, przepełniona szczęściem wparowałam do domu i zaczęłam wszystko opowiadać mańce, lecz nie było mi to dane, bo mój ukochany już nie mógł wytrzymać i musiał usłyszeć mój głos wariat. Odebrałam telefon i zostawiłam Mańkę. Zibi zaprosił nam 3- mnie Mańkę i Klarę na mecz do Jastrzebia, nie przyjmował odmowy.

- Mania, gdzie jesteś? Zawołała Anka schodząc, tzn biegnąc ze schodów.
-  W kuchni.
- A więc tak moja kochana, nie przyjmuje żadnej odmowy. Ani ja, ani zibi. Właśnie dostałyśmy zaproszenie na charytatywny mecz pomiędy PGE Skra Bełchatów a drużyną z Jastrzębia. Musisz jechać.
-  Ale nie mogę, Kacper przyjeżdża na 5 dni- zrobiłam smutną minę. Z jednej strony cieszyłam się, ze nie mogę jechać, bo przynajmniej nie będe musiała użerać się obecnością Miśka i tej jego lali... Ale z drugiej strony marzyłam by go zobaczyć.. Ach Mańka, wpadłaś po uszy!
-  Ale to nic, Kacper ubóstwia siatkówkę, a tym bardziej Jastrzębski Węgiel. Zaraz dzwoni do Zbyszka, ze ma załatwić jeden bilet, dla naszego małego gościa. 
- Nie trzeba, Anka.
- Nie ma, nie wykręcisz się. Jedziemy w sobotę! Idę się wykapać, a Ty wyciągnij jakieś słodycze, zaraz dołączę i obejrzymy jakiś film.

Anka zniknęła, a mnie przeszywało uczucie smutku, ale jednocześnie radości. Radości- że zobaczę go, smutku, ze będe musiała oglądać jaki to jest szczęśliwy. Ach, Mańka ty to masz szczęście w tej miłości. 



---------------------------------------------------------------------------------------------------
DZIESIĄTECZKA! 
mam brak weny i coraz to większe wątpliwości czy dobrze robiłam zakładając bloga.. ;(
Dziękuję za 2300  wyświetleń. Jak na osobę, która dopiero zaczyna, chyba nieźle, co ?:D 
Zachęcam Was do komentowania ;) 
Poooozdrawiam bardzo serdecznie, Pola! ;)




1 komentarz:

  1. Już nie mogłam się doczekać :) Bardzo dobrze, że Mania olewa Alana. Nie pasowali do siebie. Czekam, aż zacznie się dziać między nią a Kubim... :D
    Oczywiście, że dobrze robiłaś zakładając bloga... I gratuluję tylu wyświetleń. Przy okazji zapraszam do siebie: http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/

    Pozdrawiam, no_princess :*

    OdpowiedzUsuń